jak czuć się dobrze z samą sobą

JAK CZUĆ SIĘ DOBRZE Z SAMĄ SOBĄ, I TO NA STAŁE?

Dwa miesiące temu, w piątek 14 lutego, obejrzałam film „Zanim odejdę”. Wysunęłam z niego ważną naukę, która może zmienić również i Twoje życie, zwłaszcza jeśli czujesz się pusta, bezwartościowa, nieszczęśliwa, niezauważana albo niekochana. Widziałam go jeden raz, kilka lat temu i wywarł na mnie wrażenie, ale nie pamiętałam go.

Co zabawne, i co okazało się przypadkowo, akcja rozgrywa się 12 lutego, w piątek, w Dniu Kupidyna. Poczułam się tak, jakby to był idealny dzień na jego obejrzenie. Nietypowe Walentynki, przynoszące zmianę w Tobie samej, zamiast skupiania się na tym, by chwile z partnerem zostały zaliczone wystarczająco romantycznie i według typowych norm.

(Tak naprawdę, to zmiana w Tobie prowadzi do autentycznie udanego związku, który może wyglądać pięknie codziennie, a nie tego jednego dnia. „Pięknie” nie myl z „idealnie”. Chodzi o godne traktowanie siebie nawzajem, z akceptacją trudnych chwil).

Film ten pomógł mi zauważyć, co jest naprawdę ważne w moim życiu. Dopełnił zmianę moich wartości, która zaczęła się kilka miesięcy temu. Jeśli go oglądałaś, być może pamiętasz jego przesłanie.

Jest bardzo proste, lecz rzadko wykorzystywane:

Żyj najpełniej, jak możesz, właśnie dzisiaj.

A jeśli chcesz zapoznać się z historią dziewczyny, która przeżywała na nowo ostatni dzień swojego życia, to polecam Ci rozsiąść się wygodnie, przygotować swoje kobiece przekąski i oddać się cudownej możliwości podglądania czyjejś historii. Mnie osobiście film ten bardzo poruszył i obejrzałam go niejednokrotnie.

Główną radą w nim zawartą jest ta dotycząca „chwytania dnia”, bycia dobrym człowiekiem, a także docenienia tego, co naprawdę wartościowego jest w Twoim życiu. Początkowo pomógł mi właśnie w tym. Dopełnił moją kilkumiesięczną pracę nad sobą. Ja, zwłaszcza ostatnio, potrzebowałam właśnie takiego przesłania i Tobie również życzę takiego przebudzenia.

Jednak w tym tekście mam dla Ciebie nieco inny, ważny wniosek. Pomoże Ci on pełniej wprowadzić w praktyce kochanie samej siebie. Nie jest on tak oczywisty, bo wpadłam na niego dopiero, gdy oglądałam go ostatnio. Przejdźmy do wątku, który go wywołał.

W trakcie rozwoju zdarzeń, okazuje się, że Juliet, dziewczyna ze szkoły Samanthy (głównej bohaterki), która była wyśmiewana przez nią i jej koleżanki, popełnia samobójstwo. W jednej z ostatnich scen, Sam stara się jej pomóc. Juliet jest zrozpaczona, kompletnie zagubiona i uważa się za kogoś psychicznie i nieuleczalnie chorego.

Sam mówi do niej tego typu słowa: „Jesteś normalna, nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. To chwilowy kryzys. Twoje życie się zmieni, tylko wytrzymaj jeszcze trochę”. Usiłuje przekonać ją do tego, że jest ważna i cenna, a jej życie ma wartość. Robi to, bo z czasem zrozumiała, na jakie nękanie niewinnej osoby pozwalała, co jest naprawdę wartościowe i w jak wielu sferach to jej życie było puste.

W pewnym momencie, podczas wpatrywania się w tę scenę i przeżywania jej, w mojej głowie pojawiły się słowa:

„Sama mogę być dla siebie ratunkiem”.

Nie wiem, czy wpadłaś gdzieś na informację o tym, że ostatnie miesiące były dla mnie dużą i dość trudną zmianą, zwłaszcza w kwestii lepszego traktowania samej siebie, bycia szczęśliwą i okazywania sobie miłości.

Od tego wszystkiego zaczyna się spełnienie w życiu, chociażby w sferze w związku, kariery czy rozwoju siebie. Dla mnie, taka zmiana okazała się konieczna przez spięcia, wymagania i warunki stawiane sobie, a także surowe traktowanie samej siebie.

Zagłębiając się w tę myśl bardziej: kiedy jest Ci ciężko, nie musisz czekać na to, aż inny człowiek Cię wyzwoli, tylko pomóc sobie sama. Wiem, że może to brzmieć niezbyt przyjemnie, jeśli czujesz w sobie pustkę, nie widzisz swojej wartości i uważasz się za gorszą od innych. Ponadto w przypadku, jeśli w instynktowny sposób zawsze szukasz czegoś na zewnątrz, a w swoje wnętrze nie chcesz zaglądać.

Ale wiesz, dlaczego tak uważam i…

Dlaczego może to być najlepsze podejście do własnych problemów?

Bo nawet jeśli początkowo może okazać się to trudne – to Ty możesz być dla siebie najlepszą przyjaciółką, która wyciągnie Cię z koszmaru.

Znasz swoje najgłębsze potrzeby. Doskonale wiesz, co Cię rani. Zdobyłaś też pewną mądrość w swoim życiu, którą możesz wykorzystać tak, by być dla siebie dobrą. To na siebie masz wpływ. Nie jesteś w stanie sterować innymi ludźmi. Dlatego nie musisz czekać, aż ktoś inny zajmie się Tobą w taki sposób, w jaki potrzebujesz.

Pomijam przypadki, w których ktoś naprawdę potrzebuje pomocy z zewnątrz, bo nie jest w stanie poradzić sobie samodzielnie. To ważne, by wtedy po nią sięgnąć.

Jednak często, kobiety nie czują się na tyle źle, by prosić o pomoc, ale też nie na tyle dobrze, by rzeczywiście nie potrzebować zmiany. Rezygnują z tego, by wprowadzić ją w swoim życiu samodzielnie, bo mają wrażenie, że to inni ludzie mogą być dla nich potwierdzeniem ich wartości.

Prawda brzmi następująco: jeśli chcesz być spełniona w swoim życiu, czuć się dobrze w swojej skórze i okazywać sobie miłość, zamiast wstrętu – wprowadzisz to wszystko na stałe, jeśli postawisz tylko siebie na miejscu osoby, od której zależy Twoja wewnętrzna wartość.

Miłe słowa, osiągnięcia i rzeczy są tylko dodatkami do Twojej wewnętrznej pełni.

Nawet wspaniali ludzie, których masz w swoim życiu, są dodatkowymi darami, a nie wyznacznikami tego, że jesteś cenna. Nie od tego, czy Cię akceptują, dobrze traktują albo czy możesz się pochwalić tym, że istnieją w Twoim życiu, zależy Twoja wartość.

Jeśli nie chcesz być targana zewnętrznymi sytuacjami, uzależniona od tego, co zrobią inni albo ciągle starać się coś udowadniać, padając ze zmęczenia – konieczne jest dla Ciebie to, abyś głęboko się sobą zaopiekowała, w zupełnie niezależny od niczego ani nikogo sposób.

Mi ostatnio pomagał bardzo prosty gest.

Wystarczy, że położysz dłonie na swojej klatce piersiowej w okolicy serca, spojrzysz w ich stronę i przez kilka minut poczujesz i powtórzysz kilkukrotnie, że Twoja wartość jest w Tobie, w środku, nieuzależniona od niczego, a Ty sama zawsze będziesz przy sobie i będziesz siebie wspierać.

To oczywiście pięknie uzupełnia się z codziennym troszczeniem się o siebie, kiedy poświęcasz sobie jedynie 10 minut (albo więcej, jeśli chcesz) i w tym czasie pytasz siebie o swoje problemy, wspierasz podbudowującymi słowami i przytulasz. Z całego serca mogę Cię zapewnić, że po jakimś czasie zaczynasz czuć się ze sobą cudownie.

Jesteś pełniejsza miłości. Nie szukasz jej wciąż na zewnątrz, będąc nieszczęśliwą. Masz ją w sobie i nie musisz uzależniać swojego samopoczucia od tego, czy ktoś akurat zdecyduje się Ci ją dać. A relacje z innymi ludźmi, np. z Twoim partnerem, automatycznie się poprawiają. Dlatego, że jesteś ciepła i dajesz coś od siebie szczerze dzięki wewnętrznej pełni. A do tego silna i zdrowsza emocjonalnie, dzięki czemu bez względu na to, co się dzieje, wiesz, czego jesteś warta.

Jeśli masz ochotę powiedzieć: „Ale co takiego mam sobie mówić? Jak mam siebie wspierać, skoro tylu rzeczy w sobie nie lubię? Nie wiem, co mogłoby mi pomóc”.

Nie potrzebujesz wiele.

Najważniejsza rzecz, jakiej warto, abyś się trzymała, jest prosta. Traktuj siebie tak, jak potraktowałabyś osobę, którą najmocniej kochasz. Nawet, jeśli początkowo miałabyś czuć się z tym dziwnie.

Z pewnością jesteś w stanie to sobie wyobrazić. Masz w sobie swoją indywidualną mądrość, doświadczyłaś wielu chwil i wiele widziałaś, nawet u innych ludzi. Zdajesz sobie sprawę z tego, co okazuje absolutny brak miłości, szacunku i wsparcia drugiej osobie, a co daje jej to wszystko. Masz w sobie to uczucie, które pojawia się, gdy widzisz coś okazywanego innej osobie, czego sama pragniesz. Uwierz mi i uwierz sobie, że jesteś w stanie to sobie dać.

Aby pomóc Ci jeszcze bardziej, mam dla Ciebie moje słowa, które do siebie wypowiadam, aby być dla siebie wsparciem. Dwiema osobami w jednej. Pierwsza to ta, która potrzebuje opieki, a druga to ta, która się opiekuje. Stosuję je najczęściej wtedy, kiedy siadam w spokojnym i wygodnym miejscu, po czym przytulam siebie na powitanie i często już przy tym pozostaję. Wtedy łatwiej poczuć swoją obecność. A do tego, oczywiście, okazuje się sobie jeszcze jedną formę miłości. Chodzi też o to, aby rzeczywiście, małymi kroczkami, coraz częściej wywiązywać się z tych słów. By nie były puste. Odczuwać je całym sercem, kiedy je do siebie mówisz.

Oto przykłady wypowiedzi, dzięki którym staniesz się dla siebie bohaterką:

  • „Ja z tobą jestem. Masz mnie przy sobie. Słowa innych ludzi zostawiamy z nimi. Prawdę o tobie mówię od teraz ja. Jesteś mądra. Radzisz sobie. Jesteś godna wszystkiego, co najlepsze. Kiedy tylko poczujesz się gorzej, możesz do mnie z tym przyjść, a ja się tobą zaopiekuję. Nawet, jeśli przez jakiś czas tego nie zrobię, bo będzie mi trudno, to zawsze, prędzej czy później, będę z tobą. Pomogę ci. Najważniejsze jest to, że mamy siebie”
  • „Jesteś wartościowa. Ja to widzę. I to wystarcza. Ja widzę, kim jesteś i nie potrzebujesz niczego nikomu udowadniać. Jesteś dla mnie cenna teraz. Nie musisz stawać się lepsza ani osiągać więcej, żeby mieć w sobie wartość. Masz ją teraz, taka, jaką jesteś, a ja kocham cię z tym wszystkim, co w sobie masz. Wszystkie skazy, sukcesy i z pozoru przeciętne rzeczy. Jesteś doskonała, kochanie, taka, jaka jesteś”
  • „Liczy się to, żebyś była szczęśliwa, w sobie. Ja jestem od tego, by to szczęście ci zapewniać. Tak, jak życzę innym ludziom tego, by byli szczęśliwi – tak samo ty jesteś dla mnie najważniejsza i prowadzę cię do twojego szczęścia. Możesz czuć się bezpieczna. Poszukamy nawet najprostszych rzeczy, które cię cieszą. Spacer, gorąca herbata do filmu, rozmowa o marzeniach. I zrobimy razem którąś z nich. Co ty na to?”

Będziesz potrzebować czasu, aby to wszystko dobrze wsiąknęło w Twoje serce, ale u mnie zaczęło być jego częścią bardzo szybko.

Chyba łatwo jest mnie do czegoś przekonać. Albo być może mam do siebie słabość. Spróbuj i sprawdź, czy pójdzie Ci łatwo, czy będziesz musiała bardziej postarać się o swoje względy, co będzie w sumie ciekawszą zabawą. Ostatni praktyczny przykład to raczej skierowanie się do działania, ale to również jest ważną częścią traktowanie dobrze siebie. Nawet taka prosta rzecz, jak przytulanie siebie przez kilka minut.

Ważna kwestia: przekazuję Ci to, bo jestem absolutnie przekonana co do skuteczności takich słów wypowiadanych wtedy, kiedy się sobą opiekujesz.

Banalne? Oczywiste? Powtarzające się w kółko puste zdania? Nic podobnego. Biorąc pod uwagę zmianę, jaką zauważyłam w swoim przypadku, to po prostu kochające słowa i gesty, których potrzebujesz. I których mogłaś nawet nigdy nie doświadczyć i nie potrafisz ich sobie dawać. Jeśli chcesz czuć się ze sobą dobrze, uwalniając się od nieskutecznych na dłuższą metę poszukiwań miłości zawsze poza sobą – bądź wobec siebie najsilniej kochającą osobą.

Tego typu słowa z czasem zaczęły zmieniać automatyczne przekonania, które pojawiały się w mojej głowie. Teraz coraz częściej staję po swojej stronie, jestem dla siebie dobra i dbam o swoje zadowolenie, nie oczekując, że to ktoś albo coś z zewnątrz ma mi je zapewnić. To, co otrzymuję, jest miłym dodatkiem i prezentem.

Tak nawiasem mówiąc: taka postawa, przyjęta zwłaszcza w obliczu Twojego związku, da Ci więcej zadowolenia i znacząco go uzdrowi, albo też skieruje Cię we właściwą stronę, jeśli nie wiesz, jak ma on wyglądać.

Im masz więcej niezależnej pełni w sobie, tym coraz jaśniejsze zaczyna stawać się dla Ciebie to, jak ułożyć swoje życie.

Co do „bycia dla siebie bohaterką, wsparciem i ratunkiem” – cudowna sytuacja ukazująca postawę bycia dla siebie dobrą miała u mnie miejsce kilkanaście dni temu. W związku z nią przyznam Ci się do mojego pewnego uszczerbku. Pojawił się u mnie w dzieciństwie przez nieprzyjemne doświadczenia z dorosłymi, a nawet z dziećmi, w wyniku „załatwiania czegoś” przeze mnie.

Otóż kiedy mam styczność z czymś, co jest formalnością do zrobienia, albo nawet wypowiedzią do nieznajomej osoby – jestem bardzo wycofana, czuję się nieswojo i mam wrażenie, jakbym zawsze musiała zachować się głupio albo powiedzieć coś głupiego. Tak, jakby wszyscy mnie oceniali i każda ich mina wskazywała na to, że “coś jest ze mną nie tak”. A przynajmniej tak było kiedyś. I często obwiniałam się o to, że nie jestem w stanie robić takich rzeczy, jak inni ludzie, nie czując się przy tym jak ktoś “opóźniony w rozwoju”.

Co zabawne – aktualnie widzę w sobie kogoś “przyśpieszonego w rozwoju”.

Poznałam prawdziwą siebie i zaczęłam zmieniać się w kogoś, kogo widzę ja, a nie inni ludzie.

I właśnie ostatnio postanowiłam zrobić mały eksperyment, a raczej zorganizować sobie zmasowane okazywanie miłości. Mogłabym tak zostać z tymi starymi przekonaniami, uważając, że skoro inni ludzie postrzegają mnie jako kogoś dziwnego, a nawet niemądrego, to zapewne tak jest. Traktować poważnie ich zachowania, które są ich problemem i nie mają ze mną związku. Widzieć siebie ich oczami i przyjmować ten skrzywiony, nieświadomy prawdziwej mnie obraz, jako prawdę.

Jednak w związku z tym, że postanowiłam traktować siebie jak kogoś, kogo najmocniej kocham – nadszedł czas na prawdziwą prawdę. O mnie samej, w moich oczach, z mojej perspektywy. Czyli z perspektywy jedynej osoby, która ma prawo wypowiadać się na mój temat, bo przeżyła ze mną całe życie. Która wie, że wszystko, co znajduje się w danym człowieku, ma swoją przyczynę. I Ty również możesz zacząć traktować samą siebie w taki sposób.

Opowiem Ci, co mi się przydarzyło.

Kilka tygodni temu, z racji tego, że założyliśmy z moim genialnym wspólnikiem spółkę, musiałam też założyć nowe konto bankowe. Kiedy pojechałam załatwić formalności, pomyślałam, że to świetna okazja do ćwiczenia postawy “jesteś dla mnie najważniejsza” i “masz mnie obok i wtedy masz wszystko”.

Przed wyjazdem przygotowałam się na to, że nie mam wpływu na zachowanie innych ludzi i mogą oni zrobić coś, co mi się nie spodoba. Uświadomiłam też sobie, że najważniejsze jest to, że mam przy sobie samą siebie. Postanowiłam, że w każdej sytuacji, kiedy poczuję się gorzej, a nawet w neutralnych, będę dawać sobie dowody miłości, z myślą przewodnią: “Jestem z tobą, możesz czuć się bezpieczna, kocham cię”.

W chwili, kiedy słonecznego popołudnia byłam już na miejscu, nic specjalnego się nie działo. Normalne procedury, spokój, czekanie. Przypominałam sobie jednak o tym, że jestem ze sobą, że jestem wartościowa bez względu na wszystko i że wszystko ze mną w porządku. Głaskałam się po udzie, okazując wsparcie. Delikatnie obejmowałam się ze świadomością, że nie robię tego przez przypadek, tylko po to, by okazać sobie czułość.

W pewnym momencie okazało się, że procedury się przedłużą przez problem z moim numerem telefonu. Co oznaczało, że będą musieli zostać trochę po godzinach. I jedna z kobiet, kiedy to usłyszała, złapała się za głowę obiema dłońmi. Moja reakcja była przedłużeniem tego, co robiłam do tej pory. Odłączyłam się od zachowania tej kobiety, nie biorąc go do siebie, miałam w głowie kochające słowa na swój temat, a ponadto zrozumiałam ją i zaczęłam jej współczuć.

Dalsze słowa w mojej głowie: “Jestem tutaj. Kocham cię. Pamiętaj, że jesteś wartościowa niezależnie od wszystkiego”. I czuły dotyk okazujący wsparcie.

To było dla mnie piękne osiągnięcie. Chociaż głębiej ujmując, byłam dla siebie obrońcą, opiekunem i najbliższą przyjaciółką. Poruszyłam się tym, jak potraktowałam siebie.

To takie nowe znaczenie miłości.

Bo to miłe, kiedy ktoś jest wobec Ciebie rycerski, dba o Ciebie i mówi, że Cię kocha. Ale kiedy Ty to dla siebie robisz? Zwłaszcza, jeśli nie czułaś tego nigdy od siebie, mogą popłynąć łezki. Zdarzało mi się to, kiedy mówiłam do siebie słowa, które podałam Ci dokładnie wcześniej.

Z własnego doświadczenia powiem Ci, że dopóki uzależniasz swoje samopoczucie od tego, by “on się zmienił”, by “coś się stało”, by “ktoś coś zrobił” – przez ogromną część czasu czujesz się nieszczęśliwa. Niepotrzebnie. Czujesz się zagubiona i czekasz, aż być może coś się zmieni, albo dołujesz samą siebie słowami, że to Ty jesteś beznadziejna. Nosisz w sobie ból i chcesz, żeby się skończył. Albo pogłębiasz się w niego, bo nie możesz zrozumieć, dlaczego w Tobie tkwi. Jakkolwiek by to nie wyglądało – z pewnością nie darzysz siebie miłością.

Kiedy przejmujesz za to odpowiedzialność i uświadamiasz sobie, że… przecież przez cały czas, przez całą dobę, każdego dnia tygodnia i w każdej sekundzie masz obok siebie, SIEBIE! – ułatwiasz sobie życie, przyśpieszasz zmianę i uwalniasz się od zabijania swojego czasu w oczekiwaniu na ratunek.

Ktoś ciągle może być przy Tobie. Wystarczy, że mu na to pozwolisz. Jesteś dla siebie największą mądrością i tak fenomenalną osobą, że to Ty najlepiej możesz się o siebie zatroszczyć. Kiedy postanowisz sobie, że nie zasługujesz na to, aby słowa innych ludzi, to, co Cię spotyka a także podtrzymywanie negatywnego obrazu siebie, miały na Ciebie wpływ – będziesz mogła w końcu dać sobie coś, czego być może nigdy nie otrzymałaś w taki sposób, jak potrzebowałaś.

Miłość. Bez warunków, manipulacji i słów: “Pokocham cię, kiedy będziesz taka… albo taka… albo jeszcze taka”.

Nawet pomijając to wszystko, to kiedy zawsze szukasz napełnienia swojej pustki poza sobą – zawsze też rezygnujesz z ogromnych pokładów dobra, które możesz sobie dać. Oczywiście, że to jest trudne, bo najprawdopodobniej nie jest dla Ciebie czymś naturalnym.

Nie musimy zagłębiać się w to, skąd wzięło się u Ciebie zaniżone poczucie własnej wartości, niechęć do samej siebie albo wierzenie innym, zamiast sobie. Możesz stać się dla siebie bohaterką, która wytłumaczy Ci, co jest w Tobie pięknego. Zacząć od teraz. Małymi kroczkami czuć się coraz lepiej. Dbać o siebie coraz mocniej i… być dla siebie dobrą. Tak po prostu.

Wiesz, co pomogło mi w przyjęciu siebie do takiej bezgranicznej opieki?

Uświadomienie sobie, że nie zrobię sobie takiej krzywdy, by być dla siebie surową, zamiast dobrą i że nie ma mowy, abym nie wydobyła z siebie najwspanialszej istoty, jaką mam w sobie do wydobycia. Że zasługuję na jak najpełniejsze przeżycie mojego życia, w tej chwili i wywalczenie sobie tego, abym to ja czuła się doskonale, nie pozwalając przytłoczyć się przeszłością, wstydem i niepewnością.

Do tego doszła jeszcze pewna wizja, którą zaczerpnęłam z książki Plemię mentorów. Masz 99 lat i leżysz na łożu śmierci. Okazuje się, że możesz wrócić do dnia dzisiejszego. Co byś zrobiła?

Wyobraź to sobie i postanów, że nie zmarnujesz takiej szansy.

 

Jestem tutaj dla Ciebie,

Patrycja

 

Obejrzyj film, który nagrałam na ten temat:

 

Zrób dla siebie coś dobrego i zapisz się na ten darmowy kurs >>>

 

Znajdź mnie na:

 

 

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ >>>

5/5 - (1 vote)