jak zacząć dobrze traktować samą siebie

JAK ZACZĄĆ DOBRZE TRAKTOWAĆ SAMĄ SIEBIE?

 

„Spokojnie. Rozluźnij się. Odpuść to sobie. Stało się. I co z tego? Ludzi jest 7,7 miliarda i nikogo to nie obchodzi. Żyjemy dalej!” – takie myśli powinny pojawiać się w kobiecych główkach. Żadne „jestem beznadziejna”, ani „ciągle nic mi nie wychodzi”!

Od dłuższego czasu byłam mocno przekonana do tego, że jeśli chodzi o kwestię „kochania siebie”, to jestem tego świetnym przykładem. Zawsze chciałam dla siebie tego, co najlepsze. Byłam w stanie natychmiast stwierdzić, kiedy ktoś chciał nadużyć mojej dobroci i mnie do czegoś wykorzystać, by błyskawicznie się przed tym obronić. Moja silna wiara we własną drogę życiową, swoje umiejętności i świetne czucie się we własnej skórze – również dawały mi to do zrozumienia.

Jednak zwłaszcza ostatnio zauważyłam, że coś jest nie tak. Zbyt często odczuwałam spięcie. Wielokrotnie czułam się ze sobą źle. Miałam poczucie, że robię zbyt mało. Wymagałam od siebie więcej i więcej, nie dostrzegając swoich postępów. W końcu, postanowiłam troszkę bardziej zainteresować się tematem kochania siebie. (Mimo, że naprawdę miałam wrażenie, iż uwielbiam siebie jak mało kto). Trafiłam na określenie „bądź swoim najlepszym przyjacielem” i pomyślałam, że dokładnie tak się ze sobą czuję. A później, kiedy usłyszałam dokładniej, o co w tych chodzi, poczułam przykrość i ochotę na to, aby powiedzieć sobie „przepraszam”. Zrobiło mi się siebie szkoda. Ale… dlaczego u kobiety, która mogłoby się zdawać, praktykuje swego rodzaju samouwielbienie, pojawiła się taka reakcja? Już tłumaczę.

 

Jesteś dla siebie zbyt surowa?

Ktoś, kto jest swoim najlepszym przyjacielem, mówi do siebie z miłością. Chodzi o ten dialog wewnętrzny, który rozgrywa się w Twojej głowie. Jak reagujesz, kiedy coś Ci się uda. Jak wtedy, kiedy coś Ci się nie uda. A kiedy zostaniesz przez kogoś odrzucona? Kiedy zrobisz coś głupiego? Co mówisz do siebie wtedy? Jesteś dla siebie zbyt surowa, czy pozwalasz sobie na błędy?

I w tym momencie, kiedy padła taka prosta część miłości własnej, jak nie bycie wobec siebie zbyt surowym (o której przecież już słyszałam tak wiele razy) wiedziałam, że zawaliłam. Wymagałam od siebie tak dużo. Nie doceniałam tego, co zrobiłam dobrze, kiedy tylko nie poszło to idealnie po mojej myśli. Wciąż było za mało, za słabo, niewystarczająco. Byłam wobec siebie zdecydowanie zbyt surowa. Bardzo surowa. I w momencie, kiedy to sobie uświadomiłam, dotarło do mnie, że mam jeszcze nad czym popracować, jeśli chodzi o miłość skierowaną do mnie.

Jeśli chcesz być swoją najlepszą przyjaciółką, co jest częścią darzenia samej siebie silnym uczuciem – zastanów się nad tym, co do siebie mówisz. Czy potrafisz wesprzeć samą siebie i „machnąć ręką” na to, co Ci nie wyszło? Czy potrafisz śmiać się ze swoich potknięć, złych decyzji i sytuacji, w których się „wygłupiłaś”? Czy jesteś w stanie odpuścić sobie „bycie idealną” i powiedzieć: „Pieprzę to!”, kiedy danego dnia nic Ci nie wychodzi i jesteś zaprzeczeniem kobiety, którą chciałabyś być?

 

„Niewystarczająco dobra”

W tym momencie, mogę się odrobinę uzewnętrznić. Przekażę Ci, jakiego rodzaju osłabiające miłość do siebie dialogi, miałam w sobie. To również pozostałości z mojego „starego życia”, do których się przyzwyczaiłam i które nadal w sobie noszę. Niektóre intensywne, inne ledwo zauważalne. Jednak wszystkie z pewnością czasami wdzierają się do mojej głowy i czynią mnie osobą, która zamiast najbardziej siebie wspierać – sabotuje samą siebie. Nie zauważałam tego, bo tak często się nagradzałam, gratulowałam sobie i czułam się „panią świata”, kiedy wykonywałam kawał dobrej roboty. I myślałam, że jestem dla siebie cudownym oparciem. Ale ignorowałam ten drugi głos, który zawsze gdzieś się we mnie czaił i podcinał mi skrzydła. Byłam swoim głównym sabotażystą. Brzmi strasznie, ale tak bardzo często bywa: to my jesteśmy dla siebie najbardziej surowi, oceniamy siebie, zamiast pozwalać sobie na bycie nieidealnymi i sprawdzamy każdy krok, by od razu wytknąć błąd.

Oto krzywdzące słowa, jakie również Ty możesz wypowiadać w swoich myślach:

  • „Nie tak miałaś się zachowywać”,
  • „Miałaś być inna”,
  • „Nie znoszę taka być”,
  • „Dlaczego nie mogę już zachowywać się lepiej i pracować tak, jak chciałam?”.

Moje „ulubione” i najpopularniejsze, zdarzające mi się do tej pory, to:

  • „Miałam… XYZ”.

W miejsce XYZ można wstawić długą kombinację niedociągnięć, potknięć i niespełnionych natychmiast wymagań stawianych sobie. To taka pełnia wyrzutów, że jestem niewystarczająco dobra, że znowu coś mi nie wyszło, że wcale nie będzie dobrze, bo nie potrafię zrobić czegoś do końca tak, by już działało.

 

Dodaj sobie skrzydeł

Jeśli chcesz zacząć czuć się ze sobą dobrze i okazywać sobie miłość, aby w końcu być przez siebie kochaną – możesz zacząć od tego, by zmienić swój dialog wewnętrzny. Twoje krzywdzące zdania mogą różnić się od tych, które wymieniłam wcześniej. (Każda z nas, cudownych kobiet, jest na piękny sposób inna, bo ma odmienne, oryginalne doświadczenia). Jednak w bardzo podobny sposób, możesz zamienić je na budujące, uskrzydlające i podnoszące na duchu. Tak, jakby obok Ciebie była najbliższa Ci osoba, która mówiłaby właśnie takie rzeczy.

Aby było Ci łatwiej tego dokonać, podam Ci okazujące przyjaźń i wsparcie zdania, które zaczęłam u siebie wprowadzać:

  • „To, że teraz ci się nie udało, nie ma znaczenia. Jestem z tobą. Może jakoś się rozerwiemy? Potańczmy do piosenki HOLYCHILD – Happy With Me!”;
  • „Jesteś wartościowa zarówno z tym, co ci się w sobie podoba, jak i z tym, co ci się nie podoba”;
  • „Spokojnie. Rozluźnij się. Odpuść to sobie. Stało się. I co z tego? Ludzi jest 7,7 miliarda i nikogo to nie obchodzi. Żyjemy dalej!”;
  • „To, że nie wszystko wychodzi idealnie, jest normalne. Masz prawo popełniać błędy. A nawet powinnaś to robić! Przynajmniej w tym będziesz normalna, ty moja nienormalna przyjaciółko, bo popełnianie błędów jest bardzo ludzkie. Nie jesteś robotem!”;
  • „Ale to była gafa, prawda? Cała ty. Kiedy powiesz coś zupełnie szczerze do kogoś nieznajomego – patrzy na ciebie jak na szaleńca. I dobrze! Taka jesteś. Dziwna! Gratuluję ci tego, że jesteś prawdziwa, a nie sztuczna i wykrzywiona od tego, co się powinno, a czego się nie powinno. Gafy się zdarzają i czasami trzeba powiedzieć: pieprzę to!”.

 

Kiedy zrobisz coś głupiego…

Przy tej okazji, jak już tak się przed Tobą otwieram, podam Ci jedną z takich moich fajnych gaf. Zacznę może od małej informacji na mój temat: nie obchodzą mnie wszelakie sprawy formalne (nawet najprostsze) i kompletnie się na nich nie znam. Było tak zawsze, odkąd pamiętam. (Dziewczynka, która gubi się w tym, by coś załatwić). Po prostu moja głowa jest zajęta innymi sprawami, często rozmyślam i coś badam. Nie zajmuję się takimi drobnostkami.

OK, możemy już przejść do sedna. Być może trafiłaś na jakieś miejsce, w którym wspominałam o tym, że założyłam swoją pierwszą firmę w wieku jeszcze 19 lat. Zamknęłam ją jednak bardzo szybko, bo po około roku. Nie ze względu na kwestie finansowe – tutaj było wszystko super. Chodziło o to, że po prostu to nie było dla mnie i przestało mi się podobać, o czym zapewniałam dwukrotnie zaskoczonego dyrektora sanepidu. (Naprawdę fajny facet, złożył mi życzenia na 20 urodziny, tylko po prostu zdziwiła go moja decyzja).

Po zakończeniu mojej dotychczasowej działalności, nadeszła pora na konieczność o nazwie „rejestracja w urzędzie jako osoba bezrobotna”. Słyszałam tylko krótkie wzmianki, w stylu: „Trzeba się zarejestrować”. Skoro moi „doradcy” tak mówią – w porządku! Taki świat. Załatwmy formalności.

Nie zadzieraj z urzędnikiem

Przeoczyłam fakt, że ludzie zapisują się jako bezrobotni po to, by… szukać pracy. To takie normalne. Nie wszyscy postrzegają to jako „przystanek”. Nie robią tego dlatego, że aktualnie badają coś nowego i potrzebują odrobiny czasu, bez bawienia się w „płacenie za prywatne ubezpieczenie”. (Miałam na siłę gdzieś się zatrudniać, kiedy byłam przedsiębiorcą? A może od razu zakładać kolejną, i to jednoosobową firmę, by ponosić przesadzone koszty? Nie, dziękuję).

Kiedy wkroczyłam już do ostatniego pokoju (cudowne, polskie, urzędowe formalności), nadszedł czas na serię pytań. Coś w stylu: „Kiedy najpóźniej zamierza się pani podjąć pracy?”, a także masa innych, bezsensownych. Miały one również za zadanie ustalić Twoje stanowisko, aby było wiadome chyba to… jak załatwić Ci pracę. Albo coś takiego. Nie znam się na tym.

Zostało mi zadane podobne pytanie do tego, które wymieniłam. Odpowiedziałam: „Kiedy będę miała pracować, to założę sobie firmę”. Po tych moich cudownych, szczerych słowach, inna urzędniczka, która była w pomieszczeniu parsknęła śmiechem, a urzędnik, który ze mną rozmawiał, naprawdę się rozluźnił. Zapytał: „Czyli chce pani u nas przezimować?”, a ja równie luźno odpowiedziałam: „Można to tak nazwać”.

 

Twoja najlepsza przyjaciółka

Jak myślisz – czy w takiej sytuacji, Twoja najlepsza przyjaciółka (w której rolę masz za zadanie wejść), mówiłaby do Ciebie: „Ty kretynko, mogłaś się dowiedzieć, że tak się po prostu robi i coś wymyślić”, albo: „Zawsze musisz wyjść na głupka”? Nie ma mowy. Najlepsza przyjaciółka, którą od teraz zaczniesz dla siebie być, mówiłaby do Ciebie: „Dobrze, że rozruszałaś trochę tych sztywniaków. Pewnie pierwszy raz usłyszeli coś takiego. Miej gdzieś to, jak być powinno, i bądź sobą. A poza tym – to było naprawdę śmieszne! Takie szaleństwa cię wyróżniają”.

Stawiaj się na miejscu swojej najlepszej przyjaciółki. Wciel się w nią. Ćwicz taki pozytywny dialog wewnętrzny jak najczęściej. To, co Ty sama mówisz do siebie, jest ważniejsze od tego, co mówią do Ciebie inni.  Kiedy coś Ci się nie uda – pamiętaj, że to Ty jesteś ze sobą przez cały czas, nie inni ludzie. Kiedy coś Ci się uda – nie czekaj na to, aż ktoś Cię doceni. Sama możesz to zrobić. W końcu, przecież to właśnie robią przyjaciele, prawda? A Ty jesteś ze sobą w każdej chwili. Daj sobie więcej zrozumienia, wsparcia i miłości.

Zrób dla siebie coś dobrego i zapisz się na ten darmowy kurs >>>

 

Pozdrawiam Cię cieplutko,

Patrycja 

 

Znajdź mnie na:

 

 

POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ >>>

Zdjęcie: Hand photo created by katemangostar – www.freepik.com

5/5 - (2 votes)